Witam!
14 październik ...
Tego dnia od swojej dziewczyny na dzień chłopaka (trochę spóźniony prezent) dostałem H.incei L1. Wszystko było z nim w porządku. Przeniosłem go do moczboxu (nie lubię kliszówek).
17 październik godzina ok. 16
Otwarłem box i zobaczyłem, że incei kończy przechodzić wylinkę. Zwiększyłe my wilgotność i zadowolony począłem go obserwować lecz po 1.5h zamknąłem pojemnik i odłożyłem. Zdecydowałem, że zajrzę wieczorem, tak też zrobiłem, a incei był ciągle w tej samej pozycji (1/3 wylinki na tyle odwłoku, 5 odnóży i obie nogogłaszki w wylince). Nie chciałem go ruszać, bo wierzyłem, że sobie poradzi.
18 październik...
Rano zobaczyłem, że incei cały czas jest w tej samej pozycji i zaczął powoli "schnąć" po wylince, najprawdopodobniej się zaklinował gdyż wykonywał gwałtowne ruchy. Zdesperowany postanowiłem mu pomóc, pomyślałem, że albo padnie przez zaklinowanie się w wylince i będę miał na sumieniu to, że mu nie pomogłem albo popełnię błąd, padnie przeze mnie i będę miał na sumieniu to, że go zabiłem ... Z dwojga złego lepiej w tę stronę pomyślałem i mu pomogłem. Udało mi się ściągnąć wylinkę z odwłoka lecz odnóży nie dało się już uratować. Incei został z 3 odnóżami (po lewej stronie nr 3 i 4, a po prawej nr 3) i bez nogogłaszczek (po lewej stronie została ale nadal w wylince). Wątpiłem, że przeżyje ale zostawiłem ją. Stworzyłem jej idealne warunki aby przeszła szybko następną wylinkę o ile dożyje.
20 październik
Incei się trzyma ... Porusza się, reaguje na bodźce i chyba (takie mam wrażenie) plecie pajęczynę :) Zamierzam spróbować jej podać żywy wylęg karaczana, a jeśli nie będzie chciała to go zabije i zostawię blisko niej na noc.
Będę tu opisywał kolejne losy mojej incei, która została trójodnóżnym pająkiem.
Zapraszam do czytania!
Zakładki